Lubię sobie myśleć, że dzięki pracy, która pozwala mi być na bieżąco z rekrutacją w różnych branżach i lokalizacjach, w tym również za granicą, mogę sobie wyrobić w miarę spójne spojrzenie na przyszłość i trendy w rekrutacji. Ostatecznie, jak wspomniał jeden z najważniejszych autorów science fiction:
William Gibson
The future is already here – it’s just not evenly distributed.
I o ile w normalnych okolicznościach snucie wizji takiej „obecnej przyszłości” wydaje mi się nużące (temat powraca jak bumerang co roku, a zmiany na rynku mają tempo lodowca), w tym roku zainspirowała mnie do wpisu kameralna dyskusja prowadzona w ramach pierwszego spotkania Webski HR w Londynie.
Co więc mogę powiedzieć o mojej wizji przyszłości? No cóż, wydaje mi się, że w tym zakresie trochę różnię się od innych specjalistów z branży (a może nie?). Oryginalna czy nie, oto moja wizja przyszłości 😉
Lubię bardzo dramatycznie oznajmiać w trakcie rozmowy, że sourcing umiera. Na pewno nie jest to do końca prawda – równie radykalne sformułowania rzadko są w pełni prawdziwe. Niewątpliwie jednak sourcing wygląda dziś zupełnie inaczej, niż kiedy sama stawiałam pierwsze kroki w tej branży.
Z jednej strony, profesjonaliści z różych branż mają coraz większą świadomość znaczenia własnych danych. Zasypywani rekruterskim spamem programiści już od jakiegoś czasu usuwają lub ukrywają swoje konta na LinkedIn, a wejście w życie RODO może popchnąć kolejne grupy zawodowe do zrewidowania swojej widoczności w sieci. Zwłaszcza wobec zwiększonych starań firm by docierać do kandydatów: jaki jest sens narażania się na stały spływ wiadomości od rekruterów, jeśli wiemy dokładnie jak zaaplikować do wymarzonej firmy?
Z drugiej strony zmieniają się same platformy i narzędzia. O ile Facebooka trudno było wykorzystać do sourcingu przed 2014 rokiem, tak LinkedIn systematycznie utrudnia sourcerom pracę ograniczając możliwości darmowych kont. Konkurencja LinkedIn nie ma się zbyt dobrze, choć pewne dodatkowe możliwości oferują ciągle portale branżowe i społecznościowe. I choś sourcing pozostaje świetną metodą poszukiwania specjalistów, jako metoda rekrutacji stosowana w absolutnie każdym kontakście traci powoli rację bytu.
Trend, który zaznacza się nie tylko w samej rekrutacji, to zdecydowany wzrost znaczenia growth hackingu. Jest to technika marketingowa, która pozwala na dotarcie w szybki sposób do dużych grup ludzi. Zupełnie naturalnie znalazła więc swoje zastosowanie w rekrutacji.
Już dziś możemy zaobserwować w jaki sposób techniki growth hakingowe są wykorzystywane przez rekruterów , przy czym co ciekawe techniki te stosują zarówno w kontekście sourcingu jak i promocji ogłoszeń. Można powiedzieć, że granica między marketingiem a sourcingiem zaczyna się zacierać. Nie chodzi już o odnalezienie jednego potencjalnego kandydata i wysłanie mu wiadomości, a następnie powtarzanie tej czynności aż osiągniemy odpowiednie liczby. Rekruterzy zajmują się dziś odkrywaniem sporych grup potencjalnych kandydatów, do których zwracać się mogą indywidualnie ale również masowo, za pomocą szablonów wiadomości wypracowanych na podobieństwo wiadomości marketingowych.
Pewnie wielu z Was zupełnie się ze mną nie zgodzi. W Polsce zdajemy się bardziej niż gdziekolwiek przywiązani do działań z zakresu EB. Jednak, jak ujął to ostatnio znajomy rekruter „jeśli zatrudniasz zespół do budowania wizerunku pracodawcy, to dlatego, że jesteś słabym pracodawcą”.
Brzmi to co prawda kontrowersyjnie, ale jeśli się nad tym zastanowić, każdy z nas posiada obecnie wysokiej klasy aparat i kamerę. Na co dzień jesteśmy przyzwyczajeni do dzielenia się za ich pomocą informacjami o świecie. Jesteśmy też przyzwyczajeni do poznawania świata już nie tylko dzięki np. telewizji, ale również dzięki relacjom innych, „zwykłych” ludzi. Wobec tego wyidealizowane, korporacyjne obrazy firm kreowane przez zespoły EB po prostu nie są wiarygodne. Zwłaszcza kiedy (to już w 100% moja własna opinia) wiele z nich zajmuje się promowaniem firm w oparciu o własne uśmiechnięte zdjęcia – w przekazie brakuje więc często szeregowych pracowników firmy.
Działy EB nie muszą się jednak obawiać, każda firma stoi obecnie przed ogromnym wyzwaniem, które to właśnie one mogą rozwiązać. Nie chodzi już o kreowanie wizerunku, ale raczej budowanie zasięgu – docieranie z informacją o firmie, o poszukiwanych specjalistach, do jak największej ilości osób w grupie docelowej. To z kolei, wracając do poprzedniego punktu, możliwe jest dzięki technikom growth hackingowym.
Podsumowując, zachęcam Was w 2019 roku, jak co roku zresztą, do uważnego śledzenia zmian na rynku. Zainteresujcie się lekturami, konferencjami i wydarzeniami branżowymi, szkoleniami – wszystkim, co pozwoli Wam rozwijać swoją wiedzę nie tylko z zakresu rekrutacji, ale też innych dziedzin. Zarówno umiejętności miękkie (negocjacje, budowanie relacji), jak i pewne umiejętności techniczne (growth hacking jeśli rekrutujecie na stanowiska średniego stopnia), zaawansowane techniki sourcingowe (jeśli rekrutujecie na wyższe stanowiska lub w IT) pomogą Wam pozostać niezastąpionymi w pracy w 2019 roku 🙂