Na początku tego roku przytrafiło mi się coś niepokojącego. Pewnego dnia, w trakcie pracy, zostałam nagle wylogowana z LinkedIn i odkryłam, że moje konto zostało zablokowane. Jest to jedno z głównych narzędzi jakich używam w pracy – podobnie jak pewnie i Wy, moi czytelnicy – więc przyznaję, że początkowo kompletnie spanikowałam.
Po trzech dniach i wielu różnych działaniach, podejmowanych zresztą nie tylko przeze mnie samą, udało mi się powrócić na tą najpopularniejszą platformę profesjonalną. Jednak od tego czasu stale otrzymuję informacje od osób, którym nie poszczęściło się tak jak mi.
LinkedIn blokuje konta tych użytkowników, których podejrzewa o łamanie regulaminu. To wydaje się prostym i bardzo sensownym wytłumaczeniem – ale obawiam się, że wersja oficjalna od rzeczywistości różni się zasadniczo.
Po pierwsze, LinkedIn twierdzi, że blokada konta jest dopiero którymś z kolei krokiem. Ja jednak z całą pewnością nie otrzymałam wcześniej żadnego ostrzeżenia. Wydaje mi się, że bardziej sensowne byłoby czasowe blokowanie kont użytkowników w pierwszej kolejności, tak, żeby dać im możliwość poprawy. W innym wypadku zamiast eliminować niepożądane zachowania, LinkedIn eliminuje po kolei użytkowników platformy.
Po drugie, LinkedIn nie zdradza pełnej listy narzędzi, których użycie jest niedozwolone. Trudno więc czasem zrozumieć, czy lamiemy regulamin, czy nie. Wydawałoby się, że jest w najlepszym interesie wszystkich zainteresowanych, żeby w tej sprawie była absolutna jasność. Niestety, nawet prosząc o wskazanie konkretnego narzędzia z listy tych, których używam, nie udało mi się uzyskać od przedstawicieli LinkedIna jasnej odpowiedzi.
Po trzecie, LinkedIn może być sam winien niektórym blokadom. W wyniku wielu długich dyskusji na ten temat dochodzę do wniosku, żeto co powoduje blokady kont użytkowników przestrzegających regulamin to… aplikacja na Androida. Kilka osób dotkniętych blokadą wskazuje, że korzystanie z aplikacji to jedyna zmiana w sposobie używania przez nich platformy bezpośrednio przed blokadą. Aplikacja pozwala bardzo szybko przeglądać profile użytkowników LinkedIna, co jednak jest zachowaniem wychwytywanym przez algorytm LinkedIna jako podejrzane. Dlatego zachowajcie szczególną ostrożność korzystając z tej aplikacji.
Blokada konta jest już sama w sobie nieprzyjemna, jednak to nie sam brak możliwości dostępu do platformy okazuje się najtrudniejszy. Zdecydowanie gorszy jest fakt, że LinkedIn nie daje możliwości skontaktowania się w tej sprawie z… człowiekiem. Jeśli chcecie poprosić o ponowne rozpatrzenie sprawy, możecie zrobić to wyłącznie przez automatyczny mechanizm, który wymaga przesłania dowodu tożsamości.
Ale uwaga! Wysłanie dowodu jest z punktu widzenia bezpieczeństwa w sieci posunięciem niezbyt rozważnym, a wcale nie gwarantuje powrotu na platformę. Pod moim wpisem na ten temat po angielsku znajdziecie komentarze osób, któym nie udało się, pomimo zastosowania się do instrukcji LinkedIna, odblokować konta.
Ja natomiast dowodu nie przesłałam, a konto zostało mimo to odblokowane – jak więc widać reguły wcale nie ma. Gdybym natomiast nie miała tego szczęścia, poprosiłabym LinkedIn o usunięcie wszystkich moich danych, co zresztą doradzam również innym.
Nie gwarantuję, że ten adres zadziała, ale to jedyny adres pod którym mi udało się z kimś skontaktować: lcshelp@Linkedin.com
Regulamin LinkedIna wyraźnie stwierdza, że założenie kolejnego konta w przypadku blokady pierwszego nie jest dozwolone. Skoro więc wpadliście w tarapaty za (rzekome) nie przestrzeganie regulaminu, dalsze jego łamanie raczej nie przyniesie innych niż dotychczas rezultatów.
Zanim więc podejmiecie taką próbę, poproście o potwierdzenie, że LinkedIn wykasował wszystkie Wasze dane. Jest oburzające – zwłaszcza w świetle zmian w przepisach dotyczących ochrony danych osobowych – że nawet takiej prośby nie ma zasadniczo komu zgłosić. Mogę zaproponować adres email, pod który zgłosiłam się sama w związku z blokadą konta, jednak słyszałam, że odkąd zaczął on krążyć w sieci, można i tutaj liczyć wyłącznie na automatyczną odpowiedź.
Nie należy się jednak zniechęcać – dla rekrutera wyszukanie adresu email lub numeru telefonu, pod który może się zgłosić, jest ostatecznie dobrym ćwiczeniem!
Tak jak wspomniałam należy koniecznie poprosić LinkedIna o potwierdzenie, że nasze dane zostały usunięte z ich platformy (a nie tylko pozostają niedostępne dla innych użytkowników). Jeśli nie możemy skorzystać z platformy, nie ma najmniejszego powodu by jej właściciele dysponowali naszymi danymi.
Na nasze nieszczęście, LinkedIn zdobył w pewnych obszarach pozycję monopolisty. Jednak nie zrobił tego w oparciu o rzeczywisty monopol na rynku, a raczej nasze własne lenistwo. Żyjemy i pracujemy w przekonaniu, że jest to jedyna (a przynajmniej najlepsza) platforma pozwalająca na dotarcie do kandydatów. Nic dziwnego, że w relacji z rekruterami, LinkedIn występuje z pozycji siły.
Na nasze szczęście, istnieje wiele alternatywnych metod dotarcia do kandydatów. Od ogłoszeń o pracy (jesli Wasze ogłoszenia nie działają, przyjrzalabym się ich treści zanim spisałabym to źródło kandydatów na straty!), przez media społecznościowe jak Facebook, portale niszowe jak Meetup i metody bezpośredniego dotarcia do kandydatów.
Najważniejsze w takiej sytuacji jest, żebyście nie zostali kompletnie odcięci nie tylko od kandydatów, ale też innych rekruterów. Szczęśliwie, grupa Recruitment Open Community na Facebooku liczy już ponad 4 tys. osób. Z całą pewnością możecie zwrócić się do nich o pomoc 🙂 a jak wiadomo, jeśli macie odpowiednią grupę wsparcia, blokady LinkedIn nie są wcale takie straszne.