Około dwa tygodnie temu zaczęły się pojawiać doniesienia o tym jakie zmiany w serwisie LinkedIn pojawią się dla użytkowników kont premium i rekruterskich. Po początkowej panice emocje zaczęły stopniowo opadać i obecnie pojawia coraz więcej bardzo konkretnych doniesień o tym jakich zmian możemy się spodziewać. Przygotowałam dla Was również informacje o tym jak zastąpić wycofywane funkcje poszczególnych rodzajów kont na LinkedIn.
Poniżej znajdziecie informacje o zmianach dotyczących trzech rodzajów kont: darmowych, Premium oraz Recruiter Lite. Dobra wiadomość jest taka, że przy użyciu odpowiednich narzędzi użytkownicy LinkedIn będą w stanie dalej korzystać z serwisu bez nadmiernych utrudnień. Jeśli LinkedIn jest obecnie Waszym jedynym źródłem kandydatów, warto jednak zastanowić się nad rozpatrzeniem innych platform online. Być może łatwiej, szybciej i taniej uda się Wam odnaleźć Waszych kandydatów za pomocą bardziej zaawansowanych metod sourcingowych? 🙂
…stracą możliwość organizowania swoich kontaktów za pomocą tagów i notatek.
Pisałam dawniej o tym, jak bardzo przydają się one gdy poszerzamy sieć kontaktów. Do tej pory można było użyć aż do 200 tagów do oznaczenia do 1000 kontaktów. W ten sposób szybko oznaczałam profile osób poznanych osobiście na wydarzeniach branżowych, osób, które wysłuchały któregoś z moich wystąpień czy zaangażowanych w znane mi inicjatywy. Niestety, funkcja ta zostanie już niedługo wycofana (choć jak zapewnia serwis, będziemy mogli wyeksportować kontakty oznaczone tagami aż do marca 2017).
Istnieje oczywiście kilka rozwiązań w zależności od tego, jak wygląda Wasz proces wyszukiwania i organizowania kontaktów w sieci. Tym z Was, którzy poszukują rozwiązania ułatwiającego zarówno sourcing jak i zarządzanie kontaktami w nieco bardziej zaawansowany sposób polecam serdecznie Hello Talent . Jest to system pozwalający organizować profile kandydatów odnalezione w sieci (nie tylko na LinkedIn) w tak zwane „talent pools”, czyli grupy osób o podobnych profilach. Narzędzie to jest wyposażone w rozszerzenie Chrome, które pozwala szybko dodawać profile nowych kandydatów do systemu, odpowiednio je przy tym oznaczając. Dla tych, którym sourcing nie kojarzy się wyłącznie z LinkedIn będzie to na pewno wygodne rozwiązanie.
…stracą możliwość korzystania z zaawansowanych filtrów wyszukiwania.
LinkedIn udostępnił pewne informacje o tym bezpośrednio we własnym centrum pomocy. Co prawda zaawansowane filtry wyszukiwania będą nadal dostępne, jednak wyłącznie po wykupieniu droższej niż do tej pory licencji LinkedIn (Recruiter Lite, Sales Navigator). Jeśli myślicie o zmianie konta, warto doczytać ten wpis do końca 🙂
Choć zaawansowane filtry wyszukiwania nie są oczywiście niezbędne do prowadzenia wyszukiwania na LinkedIn, rekruterzy zareagowali na tę wiadomość bardzo negatywnie. Wynika to zarówno ze sposobu argumentacji zmian, jak i z faktu, że filtry premium pozwalały bardzo szybko zawęzić wyniki wyszukiwania. Jeśli jednak przyjrzeć im się bliżej, nie są to kryteria, którymi powinniśmy się bez zastanowienia kierować. Na przykład ilość lat doświadczenia to często przyjmowany „wskaźnik doświadczenia”, trudno jednak wskazać na obowiązującą powszechnie korelację między długością stażu, a powodzeniem kandydata w nowym miejscu pracy.
Większym utrudnieniem zdaje się być fakt, że filtrowanie profili po lokalizacji nie będzie już możliwe przy użyciu kodu pocztowego. Choć to niewielka zmiana dla rekruterów z wielkich miast, uderzy ona w tych, którzy rozważają kandydatów również z innych niedaleko położonych miejscowości. Nie wystarczy już bowiem wybrać okręgu, w obrębie którego prowadzimy wyszukiwanie – trzeba będzie w panelu wyszukiwania wprowadzić wszystkie miejscowości, które wyszukiwanie powinno uwzględnić.
Tu sprawa komplikuje się co nieco. Można oczywiście zdecydować się na wykupienie konta Recruiter Lite, które, jak zapowiada LinkedIn, umożliwi dostęp do części filtrów premium. Warto jednak zauważyć, że miesięczny koszt takiego konta to około 500zł miesięcznie, a więc jest dość znaczący.
Trzeba tu zauważyć, że przy zachowaniu konta Premium możemy oczywiście przeglądać wyniki wyszukiwania nie zawężając ich za pomocą utraconych filtrów, podobny zabieg będzie jednak trudny dla użytkowników kont darmowych. Już od początku 2015 roku Linkedin ogranicza bowiem ilość profili, które możemy przejrzeć nie płacąc za korzystanie z serwisu (w ramach tak zwanego commercial search limit). Podobnie, ograniczenia dotknęły w tym roku również rekruterów korzystających z x-ray search (LinkedIn blokuje możliwość przeglądania profili tą metodą po osiągnięciu pewnego limitu).
Zanim zdecydujecie się na podjęcie jakiejkolwiek decyzji o zmianie, zachęcam Was do skorzystania z mechanizmów takich jak tworzenie person (candidate personas). Pozwalają one lepiej zrozumieć grupę, do której kierujecie swoje działania – może się okazać, że filtry premium wcale nie pomagały Wam docierać do tych kandydatów, na których najbardziej Wam zależy. Być może Wasi idealni kandydaci wcale nie czekają, aż wyślecie im InMaila, ale moglibyście dotrzeć do nich dzięki sponsorowanym postom na Facebooku? Warto wykonać pewne próby i poeksperymentować, bo koszty reklam na Facebooku są nieporównywalnie niskie w stosunku do ceny, jaką przyjdzie Wam zapłacić za dowolną licencję na LinkedIn.
…stracą możliwość wykorzystania Boolean Search przy wyszukiwaniu profili.
Oficjalnie ta zmiana ma na celu ułatwienie wyszukiwania kandydatów, jeśli jednak korzystaliście do tej pory z Boolean Search takie zapewnienia mogą się Wam wydać podejrzane. Zresztą użytkownicy pełnego konta rekruterskiego (którego koszt jest niemal dziesięciokrotnie wyższy od Recruiter Lite!) będą mogli dalej korzystać z ulubionych operatorów podczas wyszukiwania.
Sam LinkedIn udostępnił pewne informacje o tym, jak wyszukiwać profile za pomocą licencji Recruiter Lite (sprawdźcie sami tu). Jak widać lista dostępnych opcji jest ciągle dość szeroka, jednak zmiany wprowadzone w zakresie Boolean Search sprawiają, że rekruterzy coraz bardziej zależni są podczas wyszukiwania od algorytmów rządzących platformą. Pamiętajcie, że korzystanie z pierwszych stron wyników wyszukiwania będzie narażać Was na brak odpowiedzi ze strony kandydatów – coraz więcej rekruterów będzie kontaktować się z tymi samymi potencjalnymi kandydatami, podczas gdy inni (których profil z jakiegoś powodu nie pojawi się wysoko w wynikach wyszukiwania) mogą nie otrzymywać od rekruterów żadnych wiadomości.
Możliwości są oczywiście różne. Ja chciałabym Was zachęcić do skorzystania z x-ray search, czyli wyszukiwania profili LinkedIn z poziomu wyszukiwarki (Google). Oczywiście, jak wspomniałam wcześniej, nie pozwala to na nielimitowane przeglądanie profili, powinno Wam jednak pomóc zidentyfikować potencjalnych kandydatów po imieniu i nazwisku. Wystarczy przekleić te dane bezpośrednio do LinkedIn i… no właśnie, możecie odnaleźć interesujący Was profil wewnątrz platformy. Jeśli nie chcecie próbować, zawsze można skorzystać z Boolean Search z podstawowego profilu LinkedIn 🙂
W zależności od tego, w jakiej branży rekrutujecie, istnieje również całe mnóstwo alternatywnych platform, z których możecie skorzystać. Oczywiście wskazuję dość chętnie na Facebooka (ze względu na szeroki zasięg), istnieje jednak wiele mniejszych platform, które pozwolą Wam dotrzeć do Waszej grupy odbiorców.
Pomimo wielu negatywnych komentarzy, które pojawiły się w międzynarodowych społecznościach rekruterskich, pozostaję optymistką. Choć nie przemawia do mnie styl komunikacji LinkedIn, trudno odmówić firmie prawa do zarabiania na usłudze, którą świadczy. Dodatkowo, w wielu wypadkach celem LinkedIn było wyeliminowanie pośrednika (agencji), który oznaczał jeszcze wyższe koszty rekrutacyjne.
Myślę, że LinkedIn dalej pozostanie cenionym (przede wszystkim za łatwość użycia i wygodę) źródłem kandydatów. Mam jednak nadzieję, że wprowadzone zmiany skłonią rektuterów i przede wszystkim sourcerów do eksperymentowania. Ci, którzy zadbali o obecność firmy na Facebooku i innych platformach zapewne łatwiej pozyskają aplikacje na stanowiska nie wymagające bardzo dużej specjalizacji. Zyskają tym samym więcej czasu na włączenie nowych źródeł do strategii pozyskiwania kandydatów.
Jeśli w 2017 roku mielibyście wprowadzić tylko jedną zmianę do strategii zespołu rekrutacyjnego, jest to najwyższy czas abyście zaczęli uważnie śledzić zwrot z inwestycji w poszczególne kanały komunikacji z kandydatami, czy mówimy o ogłoszeniach rekrutacyjnych, czy o działaniach sourcingowych. Warto wiedzieć, czy opłacane przez Was platformy przynoszą wystarczające rezultaty, by usprawiedliwić związane z nimi koszty. Jeśli więc nie sprawdzacie, które źródła przynoszą Wam najwięcej kandydatów, ale też przede wszystkim pracowników, już dziś pomyślcie o wprowadzeniu tej drobnej zmiany do Waszej pracy. Kto wie, może zwolni się budżet na jeszcze ciekawsze narzędzia do sourcingu? 🙂
5 Comments
Hej mam pytanie o rozszerzenie do Chrome działające na LinkedIn. To nie narusza regulaminu Liniedin:
„Nie wykorzystywać ani nie kopiować profilów i informacji innych osób przy użyciu jakichkolwiek środków (w tym robotów indeksujących, dodatków i wtyczek do przeglądarek oraz innych technologii lub ręcznych sposobów);”
Tu nawet był komunikat na ten temat:
https://www.linkedin.com/help/linkedin/answer/56347/prohibition-of-scraping-software?lang=en
Dziękuję za komentarz 🙂 Bardzo się cieszę, że ta kwestia się pojawiła, bo rzeczywiście nie wszystkie dostępne narzędzia działają w zgodzie z regulaminem LinkedIn. W tym jednak wypadku nie mówimy o tzw. „data scraping”, ale:
– w wypadku Datacruit o dodaniu informacji, które wyświetlają się przy profilu,
– w wypadku Hello Talent o dodaniu linka do profilu utworzonego w systemie (działa na zasadzie ATS, natomiast nie przechowuje danych, a raczej linki do profili społecznościowych).
Właśnie ze względu na te właściwości dobrałam narzędzia wspomniane we wpisie. Używanie narzędzi naruszających regulamin LinkedIn może skutkować zablokowaniem konta, natomiast zanim to się wydarzy LinkedIn wysyła użytkownikowi ostrzeżenie. Warto jednak zauważyć, że naruszenie zasad LinkedIn może wystąpić bez użycia tego rodzaju narzędzi, na przykład gdy przechowujemy profile LinkedIn w formie PDF na dysku twardym. Dlatego przechowywanie linku do profilu jest zawsze najbezpieczniejszym rozwiązaniem 🙂
„Nie wolno kopiować” – oczywiście, że wolno. Żadne prawo ani żaden regulamin nie może zabronić nikomu zapisania informacji, która została mu dostarczona do przeglądarki, jeśli nie wiąże się to z „hakowaniem strony”. Równie dobrze zrobienie „print screena” wiązałoby się z problemami prawnymi. Jest to prawo martwe i nieskuteczne. Równie dobrze mógłbym przerysować ten profil na kartkę. Może jeszcze ktoś wpadnie na pomysł nakazu zapomnienia tego, co właśnie zobaczyłem – a mam fotograficzną pamięć.
Obawiam się, że nie jest to informacja poprawna. Przechowywanie danych osobowych jest w Polsce oczywiście regulowane, tak samo jak w Unii Europejskiej i na świecie. Profesjonalny rekruter nie może sobie pozwolić na łamanie przepisów w tym obszarze. Zresztą naruszenie regulaminu LinkedIn może się wiązać z zablokowaniem do niego dostępu i choć namawiam rekruterów do korzystania również z innych źródeł potencjalnych kandydatów, wątpię, żeby chcieli ryzykować kompletnym odcięciem od LinkedIn 🙂
[…] Obecnie LinkedIn wprowadza globalnie zmiany do oferowanych przez siebie usług dedykowanych (nie tylko) rekruterom. Ograniczone zostały możliwości nie tylko posiadaczy kont darmowych, ale również płatnych (Prem…. […]