LinkedIn to podstawowe narzędzie pracy rekruterów w Polsce. W badaniu ROC Polska w 2019 roku 82% respondentów wskazało, że korzysta z LinkedIn do wyszukiwania kandydatów. A jednak nie wszyscy zdają się wykorzystywać w pełni potencjał tej największej społeczności profesjonalnej online.
Jednocześnie do grupy Recruitment Open Community dołączają stosunkowo często rekruterzy, którzy nie mają jeszcze profilu na LinkedIn. Szukając inspiracji do kolejnego wpisu postawiłam więc właśnie na profil.
Profil rekrutera ma ogromne znaczenie – bezpośrednio wpływa na response rate, czyli wskaźnik odpowiedzi na wiadomości rekrutacyjne. Stanowi on kontekst wysyłanych przez Ciebie komunikatów i to właśnie od niego zależeć może, czy Twój wymarzony kandydat poświęci Ci czas na rozmowę.
A więc zaczynajmy. Jak upewnić się, że Twój profil pomaga, a nie przeszkadza, w działaniach sourcingowych?
Sekcja headline to po prostu nagłówek Twojego profilu. Powinna jednocześnie wyjaśniać co robisz i wzbudzać zaciekawienie.
Dlaczego nagłówek jest taki ważny? Ponieważ stanowi kontekst do wysłanej przez Ciebie wiadomości lub zaproszenia. To jedyny tekst (poza Twoim imieniem i nazwiskiem), który wyświetla się też w zakładce My network, kiedy LinkedIn proponuje innym użytkownikom zaproszenie Cię do kontaktu.
Jednocześnie, nagłówek jest bardzo krótki. Dysponujesz niewielką ilością znaków, jeśli chcesz, żeby ukazał się w całości – masz zatem tylko dwie linijki (mniej więcej 35-40 znaków).
LinkedIn automatycznie zasugeruje umieszczenie w nagłówku nazwy stanowiska i nazwy pracodawcy, warto jednak zdecydować się na bardziej odważny opis 😉
Pamiętajcie, że wielu kandydatów nie do końca rozumie, czym zajmuje się rekruter, a już z całą pewnością umykają im niuanse stanowiska sourcingowego. Być może warto więc opisać czym dokładnie się zajmujecie?
Skłonienie naszego odbiorcy do wizyty na profilu to pierwszy krok do sukcesu. Musisz jednak pamiętać, że masz zaledwie kilka sekund by przekonać go do pozostania na stronie i przejrzenia jej zawartości.
Pomoże w tym odpowiednio przygotowana grafika. Powinna ona nie tylko być atrakcyjna wizualnie, ale również sugerować czym się zajmujesz. Możesz oczywiście skorzystać z grafiki firmowej – w tym wypadku rozważyłabym dodanie elementu właściwego tylko Tobie tak, by wyróżnić się spośród innych pracowników firmy czy nawet zespołu.
Dodatkowo, upewnij się że Twoje zdjęcie profilowe jest uśmiechnięte i że łatwo Cię na nim rozpoznać. To podniesie poziom komfortu kandydata nie tylko podczas zapoznawania się z Twoim profilem, ale również w trakcie procesu rekrutacyjnego.
Poniżej głównej karty profilu, na której znajduje się Twoje zdjęcie, imię i nazwisko oraz nagłówek, znajdziesz sekcję Summary. Przeznaczona jest na wprowadzenie krótkiego opisu i często wykorzystywana w sposób… raczej nudny 😉
Pamiętaj, że potencjalny kandydat dopiero co znalazł się na Twom profilu. Jeszcze nie wie, czy interesuje go kontakt – stara się wybadać kim jesteś. Pamiętasz lisa z Małego księcia? Na razie starasz się tylko oswoić swojego odbiorcę, bez tego kroku ciężko będzie zajść dalej.
Dlatego proponuję unikać tu długich opisów Twojej kariery zawodowej, czy informacji dotyczących pracodawcy. To nie opis stanowiska, to też nie opis firmy. Na konkret będzie jeszcze miejsce, tymczasem tutaj postaraj się w dwóch linijkach (możesz wykorzystać więcej miejsca, ale LinkedIn nie pokaże wtedy całej treści) dać znać dlaczego to właśnie Ty zasługujesz na uwagę odwiedzającego Twój profil kandydata.
Powód nie może być wyłącznie zawodowy – rekruterów jest, niestety, na pęczki. Przekonaj więc do kontaktu swoją osobowością. Zdradź co nieco o sobie, pokaż, że jesteś człowiekiem! W końcu w czasach daleko idącej automatyzacji to właśnie fakt, że nie jesteś robotem ma największe znaczenie 😉
Docieramy więc do najważniejszego. Udało Ci się zwrócić uwagę odbiorcy nagłówkiem, zainteresowała go grafika na Twoim profilu, czytał więc dalej – krótki opis przekonał go, żeby zerknąć również na opis stanowiska…
Tu przeważnie musi się poddać, bo opis obowiązków większości rekruterów napisany jest tak, jak gdyby szukali pracy a nie kandydatów!
Po pierwsze mamy tendencję do używania żargonu zupełnie niezrozumiałego dla osób spoza branży. Skąd może kandydat wiedzieć co znaczy telephone screen albo sourcing strategy, czy też współpraca z Hiring Managerem?
Po drugie koncentrujemy się na tym, co interesuje nas – lub naszych potencjalnych pracodawców – a nie kandydatów. Prowadzenie procesu end to end może i robi wrażenie na koleżance czy koledze z branży, ale kandydata interesuje co jemu zaproponujemy w procesie, a nie jak szeroki jest zakres naszych obowiązków. Nie sądzę również, by przejął się komu składamy raporty – wolałby pewnie wiedzieć, czy do niego wrócimy z informacją zwrotną w procesie.
Poszukując przykładu napisanego w ten sposób profilu natknęłam się na pewne trudności, ale z radością stwierdzam, że przykład mam, jak również zgodę autorki na przytoczenie go na blogu 🙂